:: Wyprawy :: |
Cypriniada Poznańska
28-31.08.2008
Wreszczcie nadeszła długooczekiwana, kolejna edycja
Cypriniady Poznańskiej. Jak corocznie, odbyła się ona na zbiornikach
Dębiny - malowniczym miejscu położonym niemal w centrum miasta.
Tradycyjnie już wręcz, sponsorem zawodów, była znana firma Saenger -
Anaconda. Stawka? Tytuł najbardziej towarzyskiego zawodnika, czyli
zawody w 100% towarzyskie. Carp Team Luboń, reprezentowany przez
dwie drużyny:
- Arkadiusz Siejka / Piotr Stachowiak
- Piotr Pawlak / Łukasz Gallas
Zbiórka o godzinie 14, przywitanie zawodników, i
najciekawszy element rozpoczęcia - losowanie stanowisk. W tym roku o
3 pary więcej więc kilka nowych stanowisk. Na start, losowanie
nazwisk pierwszej drużyny losującej stanowisko... chwila napięcia i
wszyscy usłyszeliśmy: Arkadiusz Siejka i Piotr Stachowiak. Pierwsza
para, więc mieli duże pole manewru jeżeli chodzi o losowanie numeru
stanowiska. Z pudełka po filmie do aparatu, wyjęto karteczkę z
numerem 5. Jest to stanowisko po lewej stronie "plaży". Ich strefa
rzutu rozciągała się od ściętego w ubiegłym sezonie drzewa, do
nawisów. Bardzo dobre stanowisko. Oby Nam poszło równie dobrze. Po
chwili już wiedzieliśmy gdzie rozbijemy i Nasze obozowisko -
stanowisko numer 8, tuż przy parkingu. Strefa rzutu, bardzo szeroka,
cała zatoczka pod wyspą, a po drodze worki z piaskiem - tarlisko dla
sandaczy. Nigdy jeszcze nie złowiłem ryby z tego miejsca, lecz
nieustannie słyszałem opowieści o wspaniałych połowach właśnie z
tego miejsca. Zobaczymy...
Minęła godzina 17, czyli czas rozpocząć łowienie.
Nikt specjalnie się nie spieszył... w końcu mamy przed sobą aż 3 dni
łowienia. Kilka minut i wszystkie 4 zestawy, dyskretnie wywiezione
łódką zdalnie sterowaną, punktowo zanęcone znalazły się we wcześniej
wysondowanych miejscach. Na pierwsze ryby długo nie trzeba było
czekać. jak w zeszłym roku, złowił je Karol Trelka, w tym roku
łowiący jednak na stawie Dębowym, który jak później okazało się był
dużo rybniejszy od Borusa. Jak zwykle ma to miejsce na takich
zawodach, pierwsza noc była nieprzespana. Co na to wpłynęło
dodatkowo? Może to, że nasi sąsiedzi jeszcze pierwszego wieczoru
wyciągnęli rybę zawodów - karpia o masie 11,7kg! Małe zmiany, kilka
kulek na zestaw i ponowna wywózka, zaowocowały braniem tuż po
północy. Spokojny i delikatny hol. Czułem, że mam na haku coś
solidnego. Po chwili na macie, niespokojnie podskakiwał piękny karp.
Szybkie ważenie wykazało iż ma ponad 10 kg. Odejmując worek wyszło
dokładnie 9,5kg. Ryba do worka i czekamy do rana na Andrzeja, by
przyszedł oficjalnie zważyć Naszą zdobycz. 9 i pół kilo... zatem
jesteśmy już w grze!
Po nieprzespanej nocy, gdy tylko zrobiło się szaro
natychmiast wzięliśmy się do pracy. Zmiana wymoczonych kulek na
świeże, o innych zapachach i do boju. Noc dała nam poczuć ducha
rywalizacji, więc przez cały dzień siedzieliśmy przy wędkach. Około
południa, poszedłem do namiotu by trochę się zdrzemnąć. Przez sen
słyszałem kilka potężnych spławów, a po chwili jednostajne wycie
sygnalizatora. Od razu wiedziałem, że to mój videotronic, ale
wiedziałem też, że nie muszę się spieszyć. Gdy wyszedłem z namiotu,
Łukasz dumnie trzymał moją wędkę i ze stoickim spokojem holował
karpia. Sposób walki ryby mówił nam, że raczej nie będzie to nic
małego. Przy podbieraku okazało się inaczej. Gdy Łukasz ujrzał go na
macie, powiedział, że będzie miał około 7kg. Zaczekaliśmy do
wieczora na Andrzeja, i waga miśka, po odjęciu worka wyniosła
...6,8kg! Łukasz, czy Ty masz wagę w oku? :)
Ten dzień przyniósł Nam jeszcze jedno branie...
podczas zwijania jednego z zestawów poczułem opór. Myślałem, że to
haker, ale po kilku sekundach okazało się inaczej. Ciekawi co to
było? Wynik poniżej....
Nie, nie moi drodzy to wbrew pozorom zdarza się
często. Mi jednak pierwszy raz.
Resztę dnia, spędziliśmy na pogaduszkach. Na chwilę przerwało je
branie, lecz ryba zeszła mi z haka tuz po zacięciu. Bywa i tak...
Kolejnej nocy już nie wytrzymaliśmy przy wędkach. Poszliśmy spać, a
obudziło Nas, po raz kolejny, tym razem jednak około godziny 4,
jednostajne wycie. Zatem znów mój kij. Wystrzeliłem z namiotu jak
torpeda, i jeszcze dobrze nie widziałem na oczy, a juz czułem na
kiju kolejnego karpia. W tym ułamku sekundy momentalnie
oprzytomniałem. Powiedziałem sobie, że nie mogę tego zepsuć.
Wiedziałem bowiem, że wciąż mamy szansę na podium. Hol był szybki,
łatwy bez większych kłopotów. Raz przeszedł mi tylko pod drugim
zestawem, ale dzięki szybkiej i właściwej reakcji Łukasza
poradziliśmy sobie z tym małym problemem. Jeszcze tylko podebranie i
jest... na macie ląduję długaśny karp. Widać, że może sporo
namieszać w klasyfikacji. Rankiem okazało się, że waży aż 13,7kg! To
moja druga największa ryba w tym roku, ale co najważniejsze, większa
od poprzedniej ryby zawodów - 12,9kg! Dzięki temu karpiowi
wskoczyliśmy na trzecie miejsce i w dodatku mieliśmy rybę zawodów.
Świetnie!
Owy nowy dzień przyniósł wiele niespodzianek. Pierwsza? Pogoda, gdyż zrobiło się
na prawdę ciepło, co w porównaniu do ulewnego dnia poprzedniego było na prawdę
miłym zaskoczeniem. Niestety były także złe wiadomości. Pierwsza? Jeszcze przed
południem. Spadliśmy na czwarte miejsce, bo przedstawiciele Anacondy dołowili
jednego karpia, tym samym wyprzedzając Nas o... niecałe 3 kilogramy! szlag by
trafił! Na domiar złego po południu nadszedł Andrzej z kolejną złą
wiadomością... straciliśmy rybę zawodów na rzecz Adriana z Ostrowa
Wielkopolskiego, który przeskoczył Nas o... zaledwie 100 gramów! Gdy to
usłyszałem myślałem, że się rozpłacze. Byliśmy już tak wysoko... tak blisko! Nie
było się jednak co załamywać. Wszyscy doskonale pamiętali sytuację z ubiegłego
roku i szanowali to co się wówczas stało.
Następny, i ostatni już dzień rozpoczął się od tego co dwa poprzednie...
jednostajnego wycia! Wybiegłem z namiotu bez butów, oprzytomniałem jeszcze
podczas wyskakiwania ze śpiwora, ale to co ujrzałem mnie zaskoczyło... sygnałki,
wyły. Swingery świeciły niemal przyklejone do kiji... Nie wiedziałem którą wędkę
zaciąć. Na pierwszy ogień poszła prawa - ta na której były poprzednie 3 ryby.
Zacinam i stwierdzam, że nic nie ma, tymczasem drugi sygnalizator nadal piszczy.
Bez chwili zastanowienia, rzuciłem drugi kij na ziemię i silnie zaciąłem
następnym. Słodki ciężar dało się poczuć na kiju, a grający hamulec kołowrotka
dodatkowo upiększał tę chwilę. Hol jak zwykle spokojny, niczym profesjonalni
karpiarze na filmach. Po chwili przy podbieraku szamotał się karpik. Tak karpik.
Na oko mógł mieć ze 6, nie więcej kilo. Walczył jednak wspaniale. Kilkukrotnie
odjeżdżał od podbieraka, a ani Łukasz nie chciał zepsuć tego podebrania, ani ja
nie chciałem ciągnąć ryby zbyt mocno. Jak się czegoś za bardzo chce, i za dużo
sie stara to to nie wychodzi... Tak też się stało. Gdy ryba, była połową swego
ciała tuż nad podbierakiem, postanowiła jeszcze raz odjechać. Wtedy tuż obok
mojej stopy na brzegu wylądował cały mój zestaw. Po raz kolejny myślałem, że
usiądę i zapłaczę niczym dziecko! Miał około 5-6kg. Do podium brakowało nam
niecałe 3... Nie muszę mówić co to oznacza...
Skoro już wstaliśmy wzięliśmy się do pracy. Po cichu cały czas liczyłem na
powtórkę wspaniałego finiszu z zeszłego roku. Świeże kulki, resztki na zanętę i
zestawy już w wodzie. Po niecałych dziesięciu minutach od wywiezienia, pisk
sygnalizatora. Tym razem jednak nie jednostajny, lecz przerywany, piskliwy
dźwięk RX'ów Łukasza. Siedzieliśmy wówczas pod parasolem więc do wędek nie było
daleko. Szybkie dojście, wyłączenie wolnego biegu, delikatne zacięcie i bolesne
stwierdzenie... nie ma! A była tak wspaniała szansa by wskoczyć na podium tuż
przed końcem zawodów. Trudno... zdarza się nawet najlepszym. Przy zwijaniu
zestawów kolejna niespodzianka, a jak dokładnie wyglądała, poniżej.
Gdy wybiła godzina 10, niemal wszystkie zespoły zjawiły się na miejscu zbiórki.
Niemal bo brakowało tylko Nas, gdyż wynikł mały problem z transportem. Opłaciło
się to jednak, gdyż mogliśmy usłyszeć cały tłum skandujący "Karp Team Luboń,
Karp Team Luboń", gdyż domagali się naszego rychłego pojawienia się na zbiórce.
1. Robert Adamski / Karol Trelka (Aller Aqua Team) - 67,9kg (8ryb)
2. Tomasz Pawlik / Adrian Śmigiel (Carp Team Ostrów Wlkp) - 58,9kg (8ryb)
3. Jarosław Ciszewski / Tomasz Toporek (Anaconda Team) - 32,6kg (3ryby)
4. Piotr Pawlak / Łukasz Gallas (Carp Team Luboń) - 30kg (3ryby)
5. Arkadiusz Bartoszek / Dariusz Kolmetz - 15,6kg (2ryby)
6. Sebastian Nowak / Witold Dudziak - 11,7kg (1ryba)
7. Andrzej Pietras / Ryszard Kaczmarek - 8,8kg (1ryba)
8. Adam Szmidkowski / Karol Fopke - 7,6kg (ryba)
9. Dariusz Bartłomiejczyk / Tomasz Dymek - 7,2kg (1ryba)
10. Dariusz Stocha / Łukasz Bertrand - 6,3kg (1ryba)
Niestety druga para - Arkadiusz Siejka / Piotr Stachowiak nie złowili żadnej
ryby. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku pójdzie im lepiej, i jednocześnie
zaznaczamy swoją obecność w roku przyszłym. Być może uderzymy ze zwiększoną
siłą...
|
|
|
|
NAPISAL |
Dodane przez: Cinek
|
Copyright 2008 (CTL). Site Designed by Wisnia
|
|
: Linki :
KarpMAX
Carp Team Ostrów Wlkp.
Tarnowski Klub Karpiowy
Wind Carp Team
Śląski Team Karpiowy
BTS Carp Club
: Sponsorzy:
|